Ortodoks Ortodoks
327
BLOG

Duda naszym prezydentem, czyli skąd się biorą rewolucje.

Ortodoks Ortodoks Polityka Obserwuj notkę 2

Jest coś co przewija się w całej masie tekstów jaki powstają na okoliczność wyboru Andrzeja Dudy na prezydenta RP. To nadzieja. Nadzieja na zmianę. Wręcz rewolucję, bo przecież jakaś zwykła zmiana nie zrobi z polskiej kolonii państwa suwerennego. Czasami to nadzieja wyrażana w tak egzaltowany sposób, że właściwie nie wiadomo jak ją komentować. Te wszystkie odniesienia do Ducha Świętego, który jakoby miał zstąpić... no po prostu brakuje tylko wprost odniesień do Mesjasza. Zostawię to jednak.

Wracając do samej wiary w nadchodzącą rewolucję warto jednak powiedzieć sobie jedno. Rewolucje praktycznie nigdy nie robią się same z siebie. Praktycznie nigdy też nie są czymś oddolnym. Owszem, gdy grunt, ten dół właśnie, jest z jakiegoś powodu podatny na nastroje rewolucyjne, to jest ją przeprowadzić łatwiej, ale nie jest to warunek bezwzględny. Warunkiem bezwzględnym są oczywiście pieniądze. Nie jakieś grosze na tak zwane kampanie wyborcze, tylko prawdziwe pieniądze.

A pieniądze zawsze znajdują się jedynie w dwóch miejscach. Ma je zawsze jakieś Imperium, które może inicjować i przeprowadzać rewolucje gdzie tylko chce i kiedy tylko chce. To dla niego zawsze jedynie kwestia kalkulacji czy warto daną kwotę łożyć na daną rewolucję.

Drugim miejscem jest zawsze sam System.

Rewolucje mogą mieć więc źródło wewnątrz samego Systemu, bądź na zewnątrz, czyli de facto w innym, obcym Systemie. I naprawdę nie ma innej opcji. O ile od biedy można sobie teoretyzować na temat możliwego oddolnego zrywu rewolucyjnego, to już wyobrazić sobie jego skuteczność po prostu nie sposób. Jeśli okazałby się on zbyt słaby to nikt palcem nie kiwnie by go wykorzystać, a jeśli będzie silny, to go... no właśnie, wykorzysta. Obróci na swoją modłę. I zrobi to albo sam System, albo jakieś obce Imperium. Czyli też System, tylko obcy.

Oczywiście może być i tak, że obcy System współgra z częścią elit lokalnego Systemu i razem dokonują "przewrotu". To takie dwa w jednym, co zresztą niedawno, czyli 25 lat w tył, miało miejsce w naszym pięknym kraju.

No, chyba żeby poważnie brać pod uwagę interwencję boską.

 

Co więc z tym Dudą? Według mnie jest kilka opcji.

Zacznijmy od takiej, że za nie stoi za nim żaden obcy System, oraz że nie jest on tworem naszego Systemu, który z Dudy postanowił uczynić wentyl dla złych nastrojów. Wówczas Dudę System (ten "nasz", znaczy się ten obcy, który kontroluje "nasz") zneutralizuje. Przekupi albo zastraszy. W ostateczności umrze chłop na zawał. Ze stresu i przepracowania.

 

Inna opcja to wariant "na Marcinkiewicza". Duda zresztą ma za sobą znaną historię, więc czemu by nie miał wrócić do źródeł? Jarosław Kaczyński nie raz dawał dowód na to, że jego wybrańcy kąsali rękę, która ich wykarmiła. Szybko wówczas stawali się "nasi" dla Systemu. Wtedy Duda może liczyć nawet na dwie kadencje plus emerytura w strukturach unijnych, czy jak tam się na on czas te struktury będą nazywały. A PiS nadal będzie w opozycji, także wobec "swojego" prezydenta. No i do jakiejś kolejnej mutacji Platformy. Olechowski zresztą już nad czymś takim pracuje. W końcu za to mu płacą.

 

Kolejna opcja, a w zasadzie to wariacja opcji "na Marcinkiewicza". Oto Duda "robi Marcinkiewicza", przy czym jednocześnie doprowadza to totalnego rozbicia PiS jako partii. Czyli operacja jest szersza. To znaczy odsuwa Jarosława Kaczyńskiego od władzy w partii i przekształca ją w taką nową Platformę. Wtedy PiS będzie rządzić, ale to już nie będzie ta partia co dziś. Zobaczcie jeden z ostatnich wpisów Libickiego. Facet tym razem wie co pisze. Na jej miejsce zacznie się hodowanie nowej "opozycji". Naturalnie kolejnej najprawdziwszej z prawdziwych.

 

Wariant, że Duda jest po prostu wrzutką Systemu, ale nie "naszego" (oba warianty "na Marcinkiewicza") nawet trudno rozważać. Bo jak nie "naszego" tudzież naszych protektorów, to czyją? No ale to też jest jakaś teoria.

 

Na koniec - obym nie miał racji. Ale jakoś w to nie wierzę. Duda zostanie według mnie zinstrumentalizowany do rozgrywek, które są poza zasięgiem naszego poznania. Zostanie, o ile już nie jest takim instrumentem.

Żadnej "rewolucji" więc nie będzie. Przemaluje się tylko fasady, a "elektorat" jak zwykle będzie tym rozgoryczony. Dalej będziemy płacić gigantyczne podatki i robić za niewolników. I to takich najgorszego kalibru, takich którym wydaje się, że są wolni. No ale w końcu o to chodzi w całej tej demokracji. O brak ciągłości władzy, o nieustanne granie nadzieją i rozczarowaniem, o tworzenie ułudy, że na coś lud ma wpływ i legitymizowanie kolejnych rządów. Rządów, które tak naprawdę i tak niewiele mają wpływu na otaczającą nas rzeczywistość. Jeszcze raz - obym się mylił, ale wiary mi na pewno brakuje.

Ortodoks
O mnie Ortodoks

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka