Ortodoks Ortodoks
1949
BLOG

Uderzenie w rosyjską gospodarkę? Dobre…

Ortodoks Ortodoks Polityka Obserwuj notkę 13

Mem goni mem. Dzisiaj na tapecie jest pewien wycinek frontu "walki Rosji z Zachodem". Generalny przekaz jest prosty - Rosja zbiera lanie na rynkach finansowych. Otóż "nurkują" ichnie giełdy, słabnie rubel, po prostu masakra.
Gdybym urodził się wczoraj, to bym się temu bardzo dziwił. Ale obserwuję media już tyle lat, że zdziwienia nie ma we mnie wcale. One po prostu tak mają.
 
Robię sobie taką wizualizację przykładowej rozmowy, z przykładowym pasażerem tramwaju, w przykładowym dużym mieście. Takim pasażerem, który wiedzę czerpie z TVN24 i jej klonów. Również tych "ekonomicznych".
 
- Słyszał pan - zagaja nieznajomy - Ruskie dostają lanie na giełdzie!
- Aha - odpowiadam - A co konkretnie tam się dzieje?
- Ano, panie, giełda leci, rubel leci, surowce na świecie drożeją i w ogóle. Wie pan, dla Ruskich to ogromny cios - tłumaczy pasażer
- No tak - zaczynam trawić te dane - Ale zaraz, co głównie eksportuje Rosja? - dopytuję
- Panie, wiadomo, tylko gaz i ropę. Przecież oni nic nie produkują, dziady, tylko prowadzą grabieżczą gospodarkę surowcową - słyszę odpowiedź
- No właśnie - kontruję - To jeśli oni eksportują surowce, a te surowce drożeją, to chyba dla nich lepiej, prawda?
- Ale tam zaraz lepiej. Panie, rubel leci! Nie rozumiesz pan? - pasażer nie rozumie, że ja nie rozumiem
- Ok, jak rubel leci, a surowce są kontraktowane w dolarach, to dla Ruskich jeszcze lepiej. Im słabsza waluta lokalna, tym lepiej wychodzi eksport. Przynajmniej tak mnie uczyli w szkole - próbuję trzymać fason
- Eeee… no tylko wie pan, giełda leci. To nie ma żartów. Ona nie leci przecież dlatego, że Ruscy nagle zaczęli więcej zarabiać. Chyba tak jest, prawda? - rozmówca traci lekko rezon, ale wyciąga następne karty
- Ale co to znaczy, że giełda leci? To znaczy, że więcej jest chętnych do sprzedaży niż do kupna akcji. A czy my wiemy kto sprzedaje, a kto kupuje? I jak długo to potrwa? No i jaki ma sens sprzedawanie akcji spółek, którym właśnie nakręca się koniunktura? Kto tak naprawdę na tym traci, a kto zyskuje?
- Panie! Co pan wygadujesz? Pan się nie znasz? Skąd pan w ogóle bierze te pseudo-ekonomiczne brednie? Telewizji pan nie oglądasz? Albo co gorsza, takie teorie spiskowe to chyba tylko w Trwam!
 
Pewnie się nie dowiemy kto dzisiaj te akcje na rosyjskiej giełdzie sprzedaje, a kto kupuje. Jasne, Rosja to nie tylko surowce. Wiele innych spółek też traci. Tracą (realnie, nie mylić tego ze spadkiem kursów) na przykład te firmy, które mają zobowiązania w dewizach. Tylko że o tym z telewizji się nie dowiemy. To znaczy nikt nie przedstawia takiej struktury bilansowej. Nikt nie kusi się nawet na wyrywkowe analizy. Bo to nie jest ważne. Ważny jest mem i żeby powstały warunki do możliwości jego podgrzewania. Nie na długo. Na dzień, może dwa. Wystarczy. Potem będą inne memy.
Łasi na kasę "zachodni inwestorzy" i tak do Rosji wrócą, bo droga ropa i gaz, bo dewaluacja rubla, to woda na młyn rosyjskiej, proeksportowej gospodarki. I jej kluczowych przedsiębiorstw.
Ale tak to już jest z telewizją. I to nie tylko naszą.
 
Kreowany w mediach obraz mówi nam (a poczytajcie sobie tutejsze notki niejakiego Marka W - on wprost wieszczy upadek Rosji) o degrengoladzie rosyjskiej gospodarki. Jasne, Rosja ma swoje problemy. Przede wszystkim te demograficzne i logistyczne. Ale jak chodzi o gospodarkę, to… litości.
Rosja ma tak niski dług publiczny (poniżej 9%!), że średnia europejska się chowa. To są wyniki wręcz doskonałe. Bilans handlowy? Również wzorowy. Od wielu lat systematycznie dodatni. Rosja się po prostu ciągle bogaci. Dług zagraniczny per capita? Dwa razy (!) niższy niż np. w Niemczech. Ogromne rezerwy walutowe. Dla odmiany dwa razy (!) większe niż Niemiec (per capita). Na dodatek w dużym stopniu to rezerwy złote, czego o bardzo wielu krajach powiedzieć się nie da. Aha, bezrobocie ok. 5%. Porównania z Rosją wytrzymują zresztą jako tako jedynie Niemcy. Inne europejskie gospodarki to stoją ze dwie ligi niżej.
Jedyny parametr, w którym Rosja wygląda słabo, to PKB. Tyle że akurat ten wskaźnik mówi nam najmniej. Na przykład jego pompowanie długiem publicznym jest patologiczną praktyką Zachodu od wielu dekad. Relatywnie niski PKB niczego wielkiego o Rosji nie mówi. Ważne jest to, że pozostałe, te naprawdę ważne wskaźniki Rosja ma na poziomie nieosiągalnym dla Zachodu.
Rosja może sobie miliardami szastać na lewo i prawo. To co dla Rosji jest jakim-takim wysiłkiem, dla Zachodu jest poziomem nie do przeskoczenia. Fakt, że ludzie w Rosji są biedni nie powinien tu nikogo mylić. Tak było też za carów, za Stalina, i tak jest teraz. Zapewne zresztą tak będzie i później.
 
No tak, to faktycznie jest obraz klęski. Zastanawiam się, czy nie jest aby tak, że Rosji zależy, by wszyscy dookoła byli przekonani o jej słabości. Że jest biedna, zacofana, z sypiącą się armią. Że przegrała naUkrainie. A teraz na dodatek jeszcze ten "cios w rynki".
 
Jak to wszystko Rosja wykorzystuje? Mocna gospodarka, niemal nieograniczone zasoby surowcowe plus stabilny system decyzyjny (ciągłość władzy godna pozazdroszczenia za perspektywy Zachodu, gdzie ważna jest tylko "kadencja") daje możliwość bardzo dynamicznego inwestowania m.in. w armię. Liczebność armii maleje (jak wszędzie na świecie), ale jej jakość stale rośnie. Na dziś Rosja jest 3-4 siłą militarną na świecie. Wiadomo, że poza zasięgiem są Stany, że Brytyjczycy wciąż są potęgą (tradycyjnie - głównie morską), że są też Chiny. Ale kto jeszcze? Wydatki na zbrojenia (nominalnie i per capita) plasują Rosję w absolutnej czołówce światowej. To poziom Japonii i Wielkiej Brytanii. Per capita znacznie przed Chinami. Jedynie za Ameryką.
Armia rosyjska po zapaści z końcówki XX wieku wychodzi na prostą. I to prostą szeroko otwartą. Jest to siła, która jest w stanie przykryć czapkami każdą armię w Europie. Może poza brytyjską, ale ona jest jakby daleko.
 
Skąd więc wzięła się klęska polityczno-dyplomatyczna Rosji na Ukrainie?
A skąd w ogóle wiemy, że to klęska? Skąd wiemy na co grał Kreml?
Otóż o tym wszystkim nie mamy bladego pojęcia. Zastępy putinologów bawią się we wróżenie z fusów. Tymczasem rok po roku, krok po kroku Rosja anektuje po kawałeczku lądu. Włącznie z Arktyką, na którą zasadza się dość poważnie.
Może właśnie to Krym, a nie Ukraina była celem Putina? Skąd my to mamy, do licha ciężkiego, wiedzieć? Zresztą, w Kijowie gra się jeszcze nie skończyła. Wybory dopiero będą, a wynik może być różny.
 
No cóż. To co napisałem powyżej to jedna strona medalu. Pewnie ci, którzy wieszczą rychły upadek Rosji mają ku temu jakieś przesłanki i argumenty. Ja jednak skłaniam się ku poglądowi, że to wszystko co się teraz dzieje nie jest ostatnim słowem Rosji. Ba, to dopiero początek jej szerszej wypowiedzi. Oni tu (w sensie do Polski) wrócą.
 
Ortodoks
O mnie Ortodoks

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka