Ortodoks Ortodoks
1221
BLOG

Ukraina dostanie swój Plan Marshalla?

Ortodoks Ortodoks Polityka Obserwuj notkę 22

Zanim przejdę do rzeczy pozwolę sobie na przydługi wstęp. Tu i ówdzie panuje uniesienie związane ze "zwycięstwem majdanu". Uniesienie przeplatane nawet zazdrością, że u nas nie wystawiono listów gończych za generałami. Poza tym jest też podziw i przekonanie, że "zwyciężyła demokracja".
Ja z kolei uważam, że nie ma czegoś takiego jak "zwycięstwo demokracji". Demokracja jest bowiem swego rodzaju misterium mającym legitymizować władzę. Władzę, którą jak świat światem sprawowali ci, którzy mieli w ręku finanse i bagnety. Im więcej kasy, im więcej bagnetów, tym większe prawdopodobieństwo utrzymania/zdobycia władzy. No bo przecież tych, którzy jakieś finanse i bagnety posiadają jest też paru na tym świecie.
I tak drzewiej ci zamożni i silni legitymizowali swoją władzę w najprostszy możliwy sposób. Wystarczyło "przekonać" lud, że władza pochodzi od boga i tyle. Niechby ktoś tylko podskoczył. Z czasem jednak ludzie zaczynali pojmować, że całe te znikające słońca to nie żaden dopust boży za niesubordynację wobec władzy, a zwykłe zaćmienia. Inaczej mówiąc lud zyskiwał jakąś tam świadomość. A stąd już tylko krok do buntów. Zdaje się, że ostatnim gwoździem do trumny z napisem "legitymacja od boga" była tak zwana Wielka Rzeź Francuska, dla niepoznaki zwana Rewolucją.
 
Wymyślono więc, że trzeba się legitymizować nieco inaczej. I tu przydaje się demokracja. Nie od razu taka jaką znamy dziś. Powolutku, poprzez uwalnianie różnych cenzusów dochodziło do rozszerzania legitymacji o coraz to szersze grono "wyborców". Żeby statek nie wywrócił się przypadkiem do góry dnem. Dziś zresztą mówi się o dalszym rozszerzeniu. O dzieci. Potem przyjdzie czas na zwierzęta, a potem może i duchy, albo i sprzęty domowego użytku. W każdym razie demokratyczne mechanizmy pozwalają utrzymywać lud w jakim-takim przekonaniu, że on o czymś decyduje. Że to on jest "suwerenem". Tak samo dziś wydaje się to majdanowcom.
I ja się temu nawet nie dziwię. Pod wpływem takich emocji nawet całkiem wyrachowane jednostki mogą zgubić orientację, a co tu dopiero mówić o egzaltowanym i prostym tłumie. Ludzie na majdanie mogą oczekiwać cudów. Ponieśli srogie ofiary i mają do tego prawo. Niemniej będą to oczekiwania płonne.
 
Co i raz media kreują nowe memy. Zwłaszcza w ostatnich dniach nasila się przekaz o koniecznym "przejściu do czynów". Mówi się tak: Ukraina bankrutuje (tu padają kolejne miliardy), ma słaby rating, musi spłacić tyle i tyle dolców. W ogóle to oni potrzebują terapii szokowej i Balcerowicza. No biedaki po prostu. I trzeba im pomóc. Jakiś redaktorzyna z Tefauenu rzekł nawet, że Ukraina na cito potrzebuje 35 miliardów pomocy, bo za chwilę nadejdzie termin spłaty jakiejś raty w wysokości 13 miliardów. Znaczy się trzeba im dać, żeby mieli z czego oddać. I nikt tego pana z anteny nie zdejmuje. Mądre głowy wręcz kiwają w wyrazie pełnego poparcia.
 
W tym amoku usłyszałem kilka razy mem o "Planie Marshalla dla Ukrainy". Celuje w tym zdaje się Paweł Kowal. Padają różne kwoty. Najmniejsza jaką słyszałem to te 35 dużych baniek. Jeśli mówią 35, to znaczy że będzie 135. Albo 350. Popatrzcie jak "pomagano" Grecji. Jak rosły kwoty "niezbędnej pomocy".
I Ukraina dostanie te 35, 135 albo i 350 miliardów. To teraz popatrzmy jak to się ma do Planu Marshalla. Otóż plan ten opiewał na równowartość dzisiejszych od 100 do 300 miliardów dolarów. Zgody co do kwoty nie ma, bo raz że ciężko tak wprost przełożyć siłę nabywczą z tamtych lat, a dwa, że sam plan był dość elastyczny i pewne jego części niektórzy wliczają, a inni nie wliczają do ogólnych sum. To jednak szczegół.
Plan ten obejmował blisko 20 państw. Owszem, takie jak Francja czy Włochy, ze względu na swą wielkość, dostawały więcej niż powiedzmy Islandia. Kraj wielkości Ukrainy pewnie wchłonąłby z 10% ogólnej sumy. Czyli coś między 10, a 30 miliardów.
Widzicie to już? Kraje totalnie zdewastowane, po wieloletniej masakrze wojennej, ze zdeformowanym przez potrzeby wojskowe przemysłem, ze zrujnowaną infrastrukturą. One wchłonęły kwoty wielokrotnie mniejsze, niż dziś "oferuje się" Ukrainie. Muszę przyznać w tym miejscu, że cały ten Janukowycz to niezły zakapior. Tak zniszczyć kraj i gospodarkę, by stopień zniszczeń nie był nawet porównywalny do powojennych Włoch na ten przykład.
 
Ale powiem wam, że Ukraina "potrzebuje" tych choćby i 350 miliardów. Oczywiście według obecnie obowiązującej doktryny. Doktryny polegającej na tym, że najpierw "pompuje się" te pieniądze w formie dokapitalizowania różnych przedsiębiorstw. Głównie banków. Po to, by te banki miały z czego udzielać kredytów. Ukraina ma duży dług zagraniczny, ale banksterka wie, że to furda, bo jakiś chwacki satrapa może te długi wypowiedzieć. Co innego długi prywatne. Te ściągnąć łatwiej, bo żaden ichni Kowalski na wojnę z korporacjami nie pójdzie. Oprócz długu publicznego trzeba więc dołożyć drugą pętlę na szyję - długi prywatne.
Całe to dokapitalizowanie nic banksterki nie kosztuje. Oni sobie tych wirtualnych dolców nadrukują ile będzie trzeba. Ale zabezpieczenie spłaty tych kredytów będzie już jak najbardziej realne. Nieruchomości, surowce, przyszłe przychody podatkowe państwa za pośrednictwem "funduszy gwarancyjnych" i tak dalej. I to się stanie.
 
Ukraina być może stanie się "normalnym państwem europejskim". Z jego długami, z jego hipotekami i tak dalej. Ale wtedy dla Ukraińców będzie za późno.
 
I na koniec dodam, którego z elementów Planu Marshalla Ukraina nie dostanie. A był to element absolutnie kluczowy. Otóż te 100 czy 300 miliardów to naprawdę było tyle co nic. Ważniejsze było to, że USA za pośrednictwem Planu otworzyła swój rynek na import towarów z Europy. Po prostu Ameryka doprowadziła świadomie do dewaluacji walut europejskich. Mogła i chciała to zrobić. Mogła, bo dysponowała narzędziem w postaci posiadania waluty rezerwowej (opartej na dodatek na kruszcu). A chciała, bo dzięki temu atutowi i tak mogła zgarniać z całego świata "podatek" z tego tytułu. Nie musiała się tak bardzo martwić o własny bilans handlowy. To była podstawa doktryny finansowej USA - budować wzrost PKB nie na bilansie handlowym, lecz na inwestycjach i konsumpcji wewnętrznej. Ameryka chciała też tego z takiego powodu, że jednak należało tym Europejczykom pozwolić się wzbogacić (poprzez ten eksport). Wtedy jeszcze widmo bagnetów sowieckich było bardzo wyraźne, i lepiej było dołożyć nieco grosza do spokoju społecznego, niż czekać aż wygłodniali Niemcy i Francuzi oddadzą się rewolucyjnej fieście.
 
A teraz zauważcie w jakich kategoriach dziś rozprawia się o dewaluacji hrywny. O owym fundamencie planu Marshalla. Że to zło największe, i że absolutnie trzeba Ukrainę przed tym bronić. Tymczasem bez dewaluacji hrywny Ukraina nigdy nie poprawi swojego, już teraz bardzo złego, bilansu handlowego. A to jest strategiczna podstawa przyszłego wzrostu bogactwa. I nic to, że podrożeje import surowców. Ważniejsze, że na dewaluacji można znacznie więcej ugrać dzięki większym możliwościom eksportowym. Ale na to Ukrainie nikt nie pozwoli. Będą mieli ten swój "Plan Marshalla". A potem się zdziwią, że zamiast drugiej Japonii (tej powojennej) wyjdzie im druga Argentyna (ta obecna).
Ortodoks
O mnie Ortodoks

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka