Ortodoks Ortodoks
584
BLOG

Biedny, okłamywany Cezary Krysztopa

Ortodoks Ortodoks Polityka Obserwuj notkę 9

Dla Cezarego mam złe wieści. No, to w sumie małe miki, że dla Cezarego. Bo to są w praktyce złe wieści dla wszystkich. Otóż rzeczywistość wokół trzeszczy nie dlatego, że PO, albo że PiS czy tam Wipler. I jak byłeś, Cezary, okłamywany, tak dalej będziesz, bo chcesz.
 
Zacznijmy od tego, że tak zwana demokracja przedstawicielska to ustrój idealny. Dla rządzących. Drzewiej było tak, że rządził jakiś człowiek, tudzież klika ludzi i zwykle robili co chcieli, oczywiście z uwzględnieniem tak zwanych obiektywnych okoliczności. Czyli tego co robili sąsiedzi, tego co knuli ewentualni przeciwnicy polityczni czający się na dorwanie do władzy, oraz tego co lud jest w stanie znieść. Było to dość trudne balansowanie i prędzej czy później miało swój kres. Albo burzył się lud nadziewając na pal rządzących, albo przeciwnicy polityczni okazywali się cwańsi, albo sąsiedzi przemawiali siłą argumentów. Wróć, argumentem siły. Jakkolwiek jednak kres był okrutny, bo w najlepszym razie ratować się trzeba było uchodźctwem z różnymi, choć najczęściej mizernymi, szansami na powrót.
 
Z punktu widzenia rządzących model ten miał istotną zaletę - mianowicie nie musieli się z ludem zbytnio liczyć, byle nie przegiąć. Nie musieli więc mu niczego obiecywać i jeśli go grabili (a grabili) to nie po to, by jak dzisiaj, spełniać "obietnice wyborcze", tylko po to, by na ten przykład złoić sąsiadów. I podobnie było z długami państwa. Państwo "pożyczało" od obywateli, lub od sąsiadów, kasę po to, by za jej pomocą ograbić innego sąsiada. I jak się to udało, to ok, było z czego długi spłacać. A jak się nie udało, to cóż, nie miał kto ich spłacać.
Przykładowo więc zadłużenie państwa wobec obywateli było znacznie niższe niż to jest dzisiaj, bo większe być nie musiało. A to ważne, bo owo zadłużenie właśnie służy temu w demokracji przedstawicielskiej, by spełniać obietnice wyborcze. Okłamywaniu Cezarego po prostu.
 
Po kiego więc wszyscy ci władcy zgodzili się na wprowadzenie jakiejś demokracji? No bo że nie musieli, to jest jasne. Przecież nie wszędzie tak się stało, jeno w Europie i jej pochodnych. Stało się tak dlatego, że mimo istotnej zalety model jedynowładztwa miał kolosalną wadę, o której już wspomniałem. To była gra zero-jedynkowa. Tzn jak już się przegięło, to się kończyło na palu, a w najlepszym wypadku w lochu lub na wygnaniu. W sumie nikomu z rządzących i pretendentów nie było to na rękę. Lepszym pomysłem było takie ustawienie spraw, by po "zużyciu się rządu" można było spokojnie władzę oddać konkurentowi. W sposób sterowany naturalnie. Konsekwencje? Żadne. Sankcji zero. A widoki na powrót do władzy niemal pewne. Opcja "rządzimy rotacyjnie, ale po wsze czasy" jest atrakcyjniejsza niż "rządzimy sami, ale cholera wie jak długo".
 
Demokracja przedstawicielska ma też inną zaletę dla rządzących. Jak sama nazwa wskazuje, rządzący są jedynie przedstawicielami. Rządzi lud. I nie ma gadania, że rząd coś tam skopał. Rząd zasadniczo robi to, co lud każe. A że nie jest to zgodnie z wyobrażeniami tegoż ludu, to już inna sprawa. Lud ciemny, to widać nie potrafi przewidzieć skutków swoich życzeń.
 
Tak jak z facetem, który uwolnił dżina i miał do niego jedną prośbę - mieć przyrodzenie do samej ziemi. No i dżin obciął mu nogi. Nie o takie przyrodzenie ludowi chodziło? Aaaa, no to następnym razem proszę być precyzyjniejszym.
 
Spróbujcie komuś coś udowodnić, jakby co, że chciał źle. Chcieliśta "darmową służbę zdrowia" to macie. Taki Cezary Krysztopa zawsze będzie mamiony przez pretendentów, że oni to na pewno naprawią, wystarczy ich wybrać. A potem odwrotnie. I nikt za nic nie jest odpowiedzialny, bo to przecież wina poprzedników.
No idealny system po prostu. A Cezary tylko grozi palcem, no PiSie - jak mnie zawiedziesz, to się obrażę i to CIEBIE będę piętnował, a jakby co to ja juz się na wszelki wypadek Wiplerowi przyglądam. A mnie na to dictum śmiech pusty ogarnia.
 
Cezary, teraz już mniej felietonowo. Nawet gdyby od dzisiaj trafiali się sami mężowie stanu, sami mędrcy nie liczący się z populistycznymi oczekiwaniami elektoratu, tacy co to naprawdę chcą, a nawet wiedzą jak, to mam złe wieści. Im się tylko wydaje, że wiedzą jak. Już za późno.
 
W całym ambarasie trzeba sobie zdać sprawę z kilku rzeczy. Z jednej strony wszystko co działo się wokół katastrofy smoleńskiej pokazuje, że polskie państwo jest jedynie ogonem. Pies jest gdzieś indziej. Stąd płynie wniosek, że będąc ogonem, nie da się decydować o tym, co szczęka będzie konsumowała. Tj. nie da się naprawić gospodarki mając jedynie formalnie na nią wpływ, podczas gdy wpływ faktyczny jest zupełnie poza nami. Niestety działa to również w drugą stronę. Nie da się wyjść na samodzielność (stać się psem) bez silnej gospodarki. To jest błędne koło, ale jest ono faktem.
Nie mam pojęcia o rzeczywistej sytuacji w polityce międzynarodowej (rzeczywistej, nie to co można pooglądać w telewizji). Precyzyjniej, nie wiem jak bardzo w ciemnej d... jesteśmy jako Polska. Czy tak całkiem, całkiem, czy może jednak tylko co nieco. Nie ma jej w zasadzie nikt. Tzn nikt z tak zwanych zwykłych ludzi. Gdybyśmy mieli takie pojęcie, to by to oznaczało, że... nam się tylko zdaje. Przerwanie błędnego koła w tym punkcie jest więc poza moim pojęciem, toteż sobie odpuszczę deliberacje na ten temat. Skupię się na tym, o czym pojęcie mam większe. Czy da się przerwać błędne koło na poziomie siły gospodarczej?
 
Najpierw kilka informacji, które posłużą za tło. Wydatki na "służbę zdrowia" oraz system emerytalno-rentowy stanowią ok 1/3 większą sumę niż wydatki na pracę, bezpieczeństwo wewnętrzne, wymiar sprawiedliwości, obronę narodową, kulturę, sport, gospodarkę, pomoc socjalną, rolnictwo naukę, szkoły wyższe i edukację razem wzięte.
Do tego trzeba dodać ok 35-40 mld zło rocznie idących na obsługę długu publicznego. Taka struktura wydatków jest zresztą powodem permanentnego deficytu budżetowego. To istne perpetuum mobile. ZUS-u i leczenia ruszyć się nie da, a gdzie indziej to niby gdzie ciąć? Ano nie ma gdzie. Nawet gdyby wywalić wszystkich urzędników, to będzie mało.
Wszystko wyciąć? I że niby kto miałby to zrobić? Wipler? PiS? Zamknąć szkoły, sądy, uczelnie, zlikwidować policję i armię, o ochronie środowiska nie wspominając? Wyjście z budżetem nie tylko na plus, ale chociaż na zero, to długoterminowo economical-fiction. Tego nie zrobi ani PiS, ani nikt inny. Szanse, że Polska osiągnie nadwyżkę budżetową przez np 3 lata z rzędu są mniej więcej takie, jak na to, że kiedyś zagram w finale Ligi Mistrzów.
 
Na dodatek żyjemy w czasach, w których podatki nie są nakładane na osoby i majątek (jak to kiedyś bywało), ale na obrót i konsumpcję. Czyli dla budżetu państwa nie jest istotne kto co ma, tylko kto czym obraca. To kompletny nonsens, ale nieodwracalny. Żyjemy w klucie PKB (lewicowym wynalazku, żeby była jasność), który degraduje gospodarkę w porażającym tempie. Już widzę wprowadzenie pogłównego, katastru, ceł oraz podatków koncesyjnych w miejsce PIT, VAT, "składek społecznych" czy akcyzy. Wolne żarty. Jeśli ktoś wprowadzi te podatki to nie w zamian, tylko obok już istniejących.
 
Sam zaś dług publiczny jest wprost gigantyczny. Pal licho stosunek wielkości tego długu do tak zwanego PKB. To mało istotne, istotniejsze, że wartość nominalna długu oraz jego struktura jest de facto wyrokiem. Dość powiedzieć, że na skutek wielkich wojen imperialnych Anglii z Francją w wieku XVIII dług narodowy tej pierwszej (zwycięskiej) wzrósł do absurdalnych wówczas rozmiarów, które wymagały gigantycznych "reform" i działań, polegających oczywiście na grabieniu wszystkich włącznie ze swoimi. Otóż dzisiejsze zadłużenie dzisiejszego hegemona (USA) jest tysiące razy wyższe niż tamto brytyjskie.Analogicznie rzecz ma się z państwami mniej znaczącymi jak choćby Polska.
 
Pokolenie dzisiejszych dzieciaków będzie za parę dekad podejmowało decyzję - czy sami mają umierać z głodu i chorób na skutek honorowania zaciągniętych przez ich przodków długów, czy umierać mają ich rodzice (dla odmiany na skutek nie honorowania tychże zobowiązań oczywiście). Pewnie wybiorą to drugie, bo - Cezary - takie już jest życie, że życie swoje jest najcenniejsze. Zwłaszcza, że decydować się będzie nie o swoich rodzicach, tylko o jakichś "onych". Przy urnach lub w kryterium ulicznym. Skutek uboczny będzie taki, że rozwiąże się problem kryzysu demograficznego. Dziadkowie wyginą po prostu.
 
Dlaczego tak? Ano dlatego, że gros długu publicznego to dług wewnętrzny, a nie zagraniczny. Zagranicznego można nie oddać, bo co nam zrobią? Z Unii wyrzucą? Nie pożyczą więcej kasy? Podniosą odsetki od tej kasy, co im nie oddamy? No proszę... Ale dług wewnętrzny to co innego. Nie oddać go = skazać na nędzę przyszłych emerytów. Oddać = skazać na nędzę siebie.
 
Jest pozamiatane, Cezary. Lecimy z dachu, i jeszcze żyjemy, ale ziemia się zbliża. Ponieważ jesteśmy z grubsza rówieśnikami, to jesteśmy mniej więcej na wysokości tego samego piętra. I nie da się już "narobić" dzieci, żeby jakoś to posprzątały. Za późno.
 
Co z tym może zrobić PiS, albo Wipler, któremu będziesz się przyglądał? Bez komentarza...
Ortodoks
O mnie Ortodoks

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka