Szanowni blogerzy, czas ochłonąć. Dajecie się wkręcać w dyskusję czy te 300 mln to dużo czy mało. A jak jest naprawdę, to przecież wystarczy zadzwonić do Radia Erewań. Powiedzą na pewno.
To jak, jest te 300 miliardów?
Tak, ale:
- nie 300, tylko 200, bo jakoś nikt nie wspomina że minimum 100 mld pójdzie na polską składkę do UE
- to nie jest "więcej niż ostatnio", bo 7 lat temu siła nabywcza waluty była coś między 1,5, a 2 razy wyższa,
- 200 jest, ale pod warunkiem, że Polska wyłoży jakieś 400 mld własnej kasy na "wkład" (oprócz składki), a wiadomo, że ani 400, ani nawet 40 może nie być w stanie
- poza tym kto wie ile z tych unijnych dużych baniek się "wstrzyma", albo nawet "cofnie"
- a z tych co się nie cofnie, to ile pójdzie na słomiane inwestycje
No i najważniejsze, póki co to tylko wiadomo, że te 200/300 mld ma zatwierdzić PE, a czy zatwierdzi, to się jeszcze zobaczy. Zresztą, czy za 7 lat będzie w ogóle jeszcze euro?
Pewne jest tylko tyle, że tzw budżet unijny jest mniejszy niż niegdyś, że nie wiadomo ile z niego skapnie Polsce, i tylko polskie składki są w zasadzie pewne.
Ciekawe co jeszcze, oprócz składek, Donald obiecał oddać za te iluzoryczne 200/300 dużych baniek. Bo iluzoryczne to one są, ale nawet takich tandetnych, plastikowych świecidełek imitujących diamenty europejscy towarzysze za darmo nie oddają.
